Rok 2020 był wyjątkowy pod wieloma względami. Pandemia i związane z nią ograniczenia doprowadziły do zamknięcia stadionów i hal sportowych, a tym samym odwołania licznych imprez sportowych. Nowa rzeczywistość postawiła przed branżą bukmacherską nowe wyzwania. W przypadku branży hazardowej, zamknięcie kasyn stacjonarnych spowodowało natychmiastowy odpływ graczy do kasyn online. Na rynku zakładów sportowych sytuacja była nieco odmienna. Wzrosła sprzedaż w segmencie zakładów na turnieje wirtualne, ale niestety część klientów z naszego kraju rozpoczęła poszukiwania alternatywnych, bardziej atrakcyjnych produktów, które wydają się oferować bukmacherzy nieposiadający licencji. W sumie prawie 35% wszystkich zakładów sportowych zostało zawartych u bukmacherów, którzy nie posiadają licencji rządowej. Na mocy ustawy, która weszła w życie 1 kwietnia 2017 roku, tylko licencjonowani operatorzy mogą przyjmować tego typu zakłady. Obecnie 17 firm może oferować takie usługi w formie online. Według Ministerstwa Finansów wartość całego rynku (legalnego i nielegalnego) wynosi około 8 mld PLN. Licencjonowani operatorzy wpłacili z tytułu podatków do Skarbu Państwa prawie 800 milionów w 2020 roku. Podobnie sytuacja wygląda z licencjonowanym kasynem internetowym, którego właściciel wpłacił w ubiegłym roku podatkowym ponad 1 mld PLN z tytułu podatków wraz z należnościami za przychody z loterii pieniężnych. Podczas gdy zagraniczni operatorzy oferujący automaty online nie zapłacili ani złotówki. Według Katarzyny Mikołajczyk ze Stowarzyszenia Graj Legalnie, które promuje działalność legalnych bukmacherów na terenie Polski, setki milionów złotych z tytułu podatków każdego roku omijają budżet państwa. Dodatkowo nielegalni operatorzy, którzy posiadają jedynie europejskie licencje, odbierają przychody licencjonowanym podmiotom na terenie Polski; zgodnie z ustawą hazardową są one zobowiązane nie tylko do wnoszenia opłat z tytułu podatku CIT, ale także podatku od gier, którego poziom jest bardzo wysoki i wynosi aż 12% (w Irlandii jest to 1%, a w sąsiedniej Słowacji 5%). Mikołajczyk, uważa, że „(…) na polskim rynku bukmacherskim nie ma dziś miejsca na tyle firm, ile obecnie posiada licencję Ministerstwa Finansów. Nie pozwala on w dłuższej perspektywie na uzyskanie rentowności większości działających spółek (…)” Obecnie największym operatorem w Polsce jest firma STS, która kontroluje około 50% rynku. Firma zanotowała wzrost przychodów mimo pandemii. Inni operatorzy radzili sobie nieco gorzej. Na drugim miejscu uplasowała się Fortuna z jedynie 28% (rok wcześniej było to 30%) Trzecie miejsce zajmuje forBET z 7% udziałem. Po 3% udziału posiada LVBET, Betclic, Betfan oraz poniżej tej wielkości eTOTO, TOTALbet, Totolotek, eWINNER, Superjet, PZBUK, NobleBET i pozostali, mniejsi operatorzy. W raporcie o legalnych zakładach sportowych w 2020 roku, Stowarzyszenie Graj Legalnie podkreśliło, że „Rok 2020 był dla branży bukmacherskiej bardzo przewrotny. Po dobrym początku przeszedł II kwartał związany z zamknięciem światowego sportu. Straty poniesione w tamtych miesiącach udało się nadrobić najbardziej elastycznym firmom posiadającym zdywersyfikowaną ofertę, a także z rozwiniętym produktem oraz technologią. Pandemia odbiła się także na lokalach stacjonarnych przyjmowania zakładów. Większość z nich została bowiem zamknięta. Po otwarciu ruch w wielu lokalach nie powrócił do stanu sprzed pandemii, a część klientów przeniosła się do kanału online. W obliczu tej trudnej sytuacji nie poradził sobie Totolotek, który niedawno ogłosił zamknięcie wszystkich swoich punktów stacjonarnych. Obronili się jedynie liderzy”